Obserwatorzy

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 14

Na każdej szafce, półce i ścianach wisiały lub stały nagrody i zdjęcia z zawodów jeździeckich. Na jednym ze zdjęć poznałam Norę i i ... Księżniczkę. To najstarsza klacz w tej stadninie ma około dwudziestu dwóch lat i nielubi się zbytnio ruszać, ale teraz zobaczyłam jak galopuje z lotna zmianą nogi ,w zawodach ujeżdżeniowych. Na półkach stały piękne trofea, a na ścianach  widniały zdjęcia i wstążki.  Najbardziej moja uwagę przyciągnęło trofeum z wojewódzkiego konkursu skoków, gdy otrzęsłam się po pierwszy wrażeniu miałam ochotę pobiec do Nory i wypytać o wszystko, ale postanowiłam uwinąć się z zadaniami z listy i wtedy do niej pójdę. Pozamiatałam tam szybko i poszłam wyczyścić konie. Idąc po zgrzebła i inne spotkałam Alberta.
- Kolacja na ciebie czeka w siodlarni.- powiedział i poszedł w swoją stronę
- Dzięki. – rzuciłam szybko i poszłam dalej.
Na pierwszy ogień poszedł Święty – kary ogier Szlachetnej Półkrwi, jest bardzo łagodnym i przyjacielskim koniem, więc kiedy go czyściłam co chwila trącał mnie. Ze
Świętym poszło szybko. Tak samo było z Jottą, nadeszła pora na Magika był strasznie agresywny gdy czyściłam go zobaczyłam na przednich nogach i z boku rany jak po ... DRUCIE KOLCZASTYM, ale na ogrodzeniach w stadninie niema drutu kolczastego, więc skojarzyłam to z porwaniem Rosy, postanowiłam że powiadomię o tym Norę po skończonej pracy.  Nadszedł czas na naszą mistrzynie – Księżniczkę.
Była bardzo spokojna, wyczyściłam ją szybciutko i poszłam po wiadro z owsem dla koni, każdy z koni dostał odpowiednią dawkę karmy. Przypomniało mi się że w siodlarni czeka na mnie kolacja. Umyłam ręce w łazience i poszłam do siodlarni na stole czekał talerz z kanapkami z żółtym serem i rzodkiewką. Zjadłam je ze smakiem po czym odniosłam talerz, do stołówki, a sama udałam się do Nory.
- Skończyłam całą pracę.- poinformowałam
- Dziękuje. Czy coś jeszcze ?
-Tak, gdy czyściłam Magika znalazłam na jego nogach i boku drobne rany take jak po drucie kolczastym i pomyślałam że to może właśnie na Magiku ktoś uprowadził Rosę.
- dobrze sprawdzę to.A tak w ogóle czy rany Magika są poważne czy nie ?
- Mogło wdać  się zakażenie.
- Więc wezwę panią Darię.
- Mam nadzieje że wszystko w porządku.- i wyszłam z pokoju z uczuciem że nic nie mogłam powiedzieć o sprawie pomieszczeniu 22. Wróciłam do pokoju, przeprałam się w  piżamę  i rzuciłam się na łóżko nie mając nic do roboty postanowiłam poczytać moją ulubioną książkę czyli Igrzyska Śmierci. Po piętnastu minutach czytania odłożyłam książkę do walizki i nagle przypomniałam sobie o notatniku mamy.

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 13

Poczułam się jakbym oberwałam z liścia. Stałam jak sparaliżowana przez kilka chwil, a potem krzyknęłam przez łzy.
- To nieprawda nikt nie sprzedałby takiej osobie żadnego konia!!
Wybiegłam z pokoju słysząc jej głupi śmiech.
Pobiegłam szybko do pokoju Nory, gdy już tam była  zapukałam w drzwi i szybko weszłam do środka.
- Czy masz zamiar sprzedać komuś Rosę !- powiedziałam drżącym głosem.
- Przed chwilą dzwonił mężczyzna z ofertą kupna Rosy.- Powiedziała zdziwiona.
- Proszę, błagam z całego serca nie sprzedawaj jej.
- A kto mówi że ja chcę ją sprzedać, jeśli nawet miała bym taki zamiar ty byś miała prawo pierwokupu. Wiem co cię łączy z tą klaczą, a ja nigdy nie pozwolę stracić żadnej osobie jej przyjaciela. – Oznajmiła uśmiechając się do mnie.
-Bardzo ci dziękuje. Jak mogłabym się odwdzięczyć ?-Podziękowałam i po chwili zrozumiałam co powiedziałam „mogłabym się odwdzięczyć” przecież tu jest parę hektarów ziemi, trzydzieści dwa konie, piętnaście kur,trzy koguty, dwie owce, cztery kozy, jedna świnka, jedną krowę, osiem kaczek, sześć gęsi, dwa psy i dwa kucyki służące jako „kosiarki” na łące, i wtedy właśnie pożałowałam moich słów.
- Jest parę rzeczy które możesz zrobić.- Uśmiechnęła się i zaczęła pisać listę rzeczy do zrobienia, kiedy skończyła podała ją, a ja kiwnęłam głową i wyszłam.
W drodze do pokoju zaczęłam ją czytać.


1 Wyczyść kuce
2 Wlej kucom wody 
3 Zbierz jajka  
4 Zamieć podwórko   
5 Wydój krowę i kozy, ( bo wiem, że potrafisz) 
6 Nakarm: kury, kaczki, gęsi, krowę, kozy, owce, świnkę i psy.  
7 Weź psy do parku 
8 Wykąp psy   
9 Lonżuj Magika i Jottę
10 Przyprowadź konie z padoku
11 Zamieć strych i pokój 22 
12 ( Jeśli będziesz miała czas) Wyczyść Księżniczkę, Świętego, Jottę i Magika
13 Nakarm konie. 

Gdy tylko wszystko przeczytałam złapałam się za głowę i pomyślałam jak to zrobię, jak chcę zdążyć do kolacji to muszę od zaraz zacząć. Poszłam do stajni wzięłam cały sprzęt do czyszczenia koni czyli zgrzebło metalowe i plastikowe, szczotkę z miękkim włosiem, grzebień do ogona, szczotkę do grzywy, kopystkę, gumki do grzywy, płyn do mycia ogona, ręcznik i nakładkę gumową. Wzięłam wszystko tak jakbym szykowała te kuce na zawody, ale jeśli za coś się zabieram to trzeba to zrobić dokładnie.
Gdy doszłam do łąki zobaczyłam dwa szaro-białe kuce. Podeszłam do nich a one cicho zarżały jakby chciały powiedzieć „o a teraz będzie salon urody”. Po wyczyszczeniu jednego z kucyków zauważyłam że nie jest szaro-biały tylko śnieżnobiały. Z drugim poszło trochę trudniej jego ogon był cały w rzepach, a o grzywie już nie mówię. Po wyczyszczeniu go odniosłam sprzęt do stajni i poszłam po wiadro z wodą żeby je zanieść kucom. Moja lista w czasie półtorej godziny się zmniejszyła.


1 Wyczyść kuce X
2 Wlej kucom wody X
3 Zbierz jajka   
4 Zamieć podwórko    
5 Wydój krowę i kozy, (wiem, że potrafisz)  
6 Nakarm: kury, kaczki, gęsi, krowę, kozy, owce, świnkę i psy.   
7 Weź psy do parku  
 8 Wykąp psy   
9 Lonżuj Magika i Jottę
10 Przyprowadź konie z padoku
11 Zamieć strych i pokój 22 
12 ( Jeśli będziesz miała czas) Wyczyść Księżniczkę, Świętego, Jottę i Magika
13 Nakarm konie. 


Teraz nadszedł czas zmierzyć się z kurami. Zabrałam koszyk z pomieszczenia gospodarczego po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę kurnika.
Po dziesięciu minutach wróciłam z koszykiem pełnym jajek. Trochę to trwało bo wojowałam z kogutem. Zaniosłam jajka do Nory ona wzięła je ode mnie i powiedziała że jutro na śniadanie będą pyszne naleśniki z serem i owocami i że na kolacje mogę przyjść o dwudziestej.
Następnym punktem było zamiecenie podwórka to też szybko poszło bo chyba ktoś nie wiedział że ja to mam zrobić i zamiótł to za mnie ja tam tylko po poprawiałam. Dojenie krowy było o wiele trudniejsze. Moje zimne dłonie zniechęciły koleżaneczkę do współpracy. Krowa uległa namową po jakimś półgodzinnym przekonywaniu. Kozy bardziej współpracowały, ale wśród nich nie zabrakło czarnej kozy. Po wydojeniu wszystkiego co można było mleko też zaniosłam Norze, ale tym razem wzięła szklankę i poczęstowała mnie ciepłym mlekiem i powiem że było pyszne. Do zrobienia zostało jeszcze mnóstwo rzeczy.


1 Wyczyść kuce X
2 Wlej kucom wody X
3 Zbierz jajka X 
4 Zamieć podwórko X   
5 Wydój krowę i kozy, (wiem, że potrafisz) X  
6 Nakarm: kury, kaczki, gęsi, krowę, kozy, owce, świnkę i psy.    
7 Weź psy do parku   
 8 Wykąp psy   
9 Lonżuj Magika i Jottę
10 Przyprowadź konie z padoku
11 Zamieć strych i pokój 22 
12, ( Jeśli będziesz miała czas) Wyczyść Księżniczkę, Świętego, Jottę i Magika
13 Nakarm konie. 
Teraz nadeszła pora na karmienie. Przygotowanie  pięciu rożnych pasz trochę mi zajęło. Kury,kaczki i gęsi dostały ziarna pszenicy i trochę chleba. Krowa dostała mnóstwo siana, ziarna i trochę obierków po ziemniakach. Owce i kozy dostały świeżo ściętą trawę. Świnka miała same delicje czyli resztki z obiadu i obierki ziemniaków ,a kochanym psiakom przypadła sucha karma. W czasie gdy psy spokojnie jadły ja poszłam po ich smycze. Prowadzenie owczarka niemieckiego i sunię mieszańca na raz jest wyzwaniem, ale po godzinie ganiania za nimi wróciłam do stajni. Psy były zmęczone, a ja jeszcze bardziej. Przywiązałam psy do belki i poszłam po szampon dla nich, ręcznik i miskę z wodą. Clifford ( imię owczarka niemieckiego ) bardzo chętnie w skoczył do miski, ale przy tym połowa wody z miski trafiła właśnie na mnie i w tej właśnie chwili za plecami usłyszałam śmiejącego się Alberta.

- Przypomnij mi kto tu kogo kąpie ?- zaczął
-  Trolololololo lepiej chodź mi pomóż bo do kolacji się nie wyrobię- powiedziałam z ironia.
- Okej spokojnie.
Cliffordem poszło szybko szampon wszystko z pienić, opłukać wytrzeć i fru do kojca, ale medal ma dwie strony Bella nie miała ochoty na kąpiel więc Albert wziął ją na ręce i przyszedł do miski i włożył ją tam powolutku. Bella po półgodzinie była czysta i siedziała w kojcu. Albert szedł właśnie z miską, bo ja zbierałam szampony i inne. Widziałam na jego drodze minę którą zostawiła Bella ze strachu. Nie zdążyłam krzyknąć kiedy Albert leżał jak długi na ziemi i był cały mokry od wody z miski, którą przy locie na ziemie wylał na siebie.
- Albercie! Mordo ty moja przypomnij mi kto tu kogo kąpie? – Powiedziałam powstrzymując śmiech, ale nie dało się po chwili  pękałam ze śmiechu.
- Hahaha.- powiedział podnosząc się z ziemi.
- Ty idź się przebrać, a ja pójdę po Jottę, a ty jak wrócisz po Magika. OK ?
- Tak
- Tylko szybko wracaj.
Po odniesieniu szamponu poszłam po lonże i Jottę. Jotta ze względu na rasę i naukę – pięknie chodzi na lonży. W połowie mojej pracy wrócił Albert z Magikiem. Magik miał najwyraźniej zły dzień bo co chwila brykał.Po zakończonym lonżowaniu odprowadziłam Jottę do boksu, a sama zaczekałam na Alberta. Czekając przestudiowałam znowu listę patrząc co nam zostało.


1 Wyczyść kuce X
2 Wlej kucom wody X
3 Zbierz jajka X 
4 Zamieć podwórko X   
5 Wydój krowę i kozy, (wiem, że potrafisz) X  
6 Nakarm: kury, kaczki, gęsi, krowę, kozy, owce, świnkę i psy.   X 
7 Weź psy do parku X
 8 Wykąp psy X
9 Lonżuj Magika i Jottę X
10 Przyprowadź konie z padoku
11 Zamieć strych i pokój 22 
12 ( Jeśli będziesz miała czas) Wyczyść Księżniczkę, Świętego, Jottę i Magika
13 Nakarm konie. 

Albert przyszedł po piętnastu minutach.
- Ty przyprowadzasz konie z padoku od strony lasu, a ja wezmę ten od strony łąk. Dobrze ?- Zapytałam
Jasne.
Po pół godzinie wszystkie konie były w boksach, gdy szłam na strych za rękę złapał mnie Łukasz.
- Gdzie idziesz?
- Na strych
- Teraz tam nie wejdziecie jest zamknięty do odwołania.
- Dobrze.
Odeszłam trochę zdziwiona, ale na szczęście pracy trochę ubyło.
Albert powiedział że czas na kolację i przyniesie mi trochę a sam musi szykować się na jazdę. Ja w tym czasie poszłam zamieść pokój numer 22, gdy tam weszłam nic nie było widać, zapaliłam światło i aż mnie trzasnęło.

Bardzo Was przepraszam, ale czas nie sługa. Przez cały kwiecień miałam konkursy, zawody i jeszcze test szóstoklasisty, ale postaram się Wam to wynagrodzić. Proszę was komentujcie przyjmę każdą opinie i z chęcią odpowiem. I proszę jeśli jest ktoś zainteresowany i ma czas niech przemyśli dołączenie do  http://akademia-sellio.blogspot.com/. 



wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 12

-A, co z Rosą? –Spytałam.
- Nic jej się nie stanie, jeśli wybiega i przy okazji ochłonie trochę.
- Dobrze.
Po piętnastu minutach byłam z Albertem w siodlarni.
- Ciekawe, dlaczego na ciebie tak naskoczył.-Rozmyślał Albert.
- Nie wiem, ale na pewno naopowiadała mu coś Pola.- Oznajmiłam
- Pewnie masz racje.- Powiedział i przyciągnął mnie do siebie i pocałował a ja poczułam motylki w brzuchu. W tej chwili do siodlarni wszedł pan Łukasz. – Przepraszam gołąbeczki, ale gołąbeczce trzeba opatrzyć skrzydło.- Powiedział śmiejąc się.                                                                                                  – Nic się niestało.- Powiedzieliśmy jednocześnie, a pan Łukasz podszedł do apteczki i wyjął z niej: bandaż, wodę utlenioną i waciki. Powiedział potem do Alberta.
-Niech gołąb się nie martwi, ja zajmę się gołębicą, a niech sam idzie siodłać konia, bo niestety z gołębicą już dziś nie pojeździ.
-Trzymam za słowo.- Powiedział i wychodził, gdy rzucił mi tęskne spojrzenie.
- Usiądź proszę. – Powiedział pan Łukasz i wskazał na krzesełko.
- Chciałam pana zapytać o jedno. Czy mogę?- Zapytałam.
- Po pierwsze nie żaden pan tylko Łukasz, po drugie już spytałaś, po trzecie tak możesz pytać, a po czwarte nie ruszaj się.
-Czemu pan na mnie tak naskoczył przy bramie na...- Nie dokończyłam, bo właśnie Łukasz polał mi na dłoń wodę utlenioną.
- Wiem, przepraszam po prostu ta dziewczyna naopowiadała mi bzdur.-Oznajmił
- Co na opowiadała?
-Że ćwiczyła z klaczą a ty wparowałaś na czworobok i zaczęłaś wymachiwać batem i płoszyć klacz aż, kiedy ona się zerwał i... dalej sam widziałem. Naprawdę ze szczerego serca przepraszam po prostu nie lubię osób, które zachowują się jak jakieś lalki.
- Nic się nie stało, a tak w ogóle to trzeba przyprowadzić Rosę do boksu.
-Teraz ja mam do ciebie pytanie. Dlaczego ta klacz najpierw cię zaatakowała a potem traktowała jak przyjaciela?-Zapytał
- Mam, co do tego podstawy żeby sądzić, że na początku wzięła mnie za Pole, bo byłyśmy tak samo ubrane i po prostu broniła się żeby jej znowu nie uderzyć, a potem zobaczyła moją twarz i uspokoiła się.
-Aha.- Powiedział instruktor i zaczął wiązać mi pętelkę na końcu bandaża.
- Czy jutro będę mogła jeździć ?- zapytałam
- Tak tylko najlepiej jakbyś założyła rękawiczkę.
-Dobrze. Pomożesz mi przyprowadzić Rosę?
- Dobrze.
Po kilku minutach byłam przed bramą z uwiązem w reku i pewnym krokiem weszłam na ujeżdżalnie i głośno zagwizdałam i stąd ni zowąd usłyszałam stent kopyta a potem ujrzałam moją kochaną klaczkę. Stanęła przede mną w nadziei że coś jej przyniosłam. Nie myliła się miałam całą kieszeń wypchaną od kostek cukru przez miętówki aż do kawałka marchwi.
Dałam jej smakołyk i przypięłam uwiąz do kantaru. Szłam powoli i dawałam jej co chwila smakołyk, udało nam się w ten sposób dojść do boksu bez szwanku.Wychodziłam ze stajni kiedy instruktor zatrzymał mnie i spytał.
- Saro pomogłabyś mi nosić pudła z samochodu i przyczepy.
- Tak z chęcią- ale w głębi byłam tak zmęczona że nie wiem.
- To chodźmy.- powiedział i poszedł na podjazd gdzie stał czerwony pick-up z przyczepką załadowaną kartonami po brzegi.
Weźmiesz te z auta są lżejsze.-oznajmił
-Dobrze.
Wzięłam pierwsze pudło i poszłam za Łukaszem do odnowionego pokoju na strychu stajni.
Połóż je w tamtym rogu.-Rozkazał.
- Tak jest kapitanie.-Powiedziałam i zasalutowałam, a on odwrócił się i uśmiechnął.
Poszłam do samochodu po resztę pudeł. Było ich około dwunastu więc miałam sześć kursów z samochodu na strych i z powrotem. Zajęło mi to około dwudziestu minut.Łukasz powiedział że mogę już iść.Wracałam przez stajnie gdy, zobaczyłam jak pani Kasia i Ada sprzątają puste boksy.
-Pomóc panią ?- spytałam
-Nie trzeba to już ostatni.- odpowiedziała pani Kasia.
-Nowe konie przyjeżdżają ?- spytałam zainteresowana porządkami.
-Niestety nie możemy nic więcej powiedzieć rozkaz siły wyższej.-powiedziała tym razem pani Ada i obie uśmiechnęły się do mnie.
Wiedząc że nic więcej się nie dowiem poszłam do pokoju.Gdy wchodziłam zobaczyłam jak Pola pakuje swoje rzeczy.

- Mój tata ma zamiar kupić Rosę.- oznajmiła śmiejąc się na cały głos.
Przepraszam was bardzo, ale to bardzo że pojawiła się jedna nota zamiast dwóch. 


sobota, 22 marca 2014

Rozdział 11

Zobaczyłam kątem oka jak w naszym kierunku biegnie Albert od strony padoku i od strony stajni pan Łukasz. Obaj przeskoczyli ogrodzenie i rzucili się w naszym kierunku. Rosa była jakieś piętnaście metrów przed nami, gdy poczułam na ramionach dłonie Alberta, które ciągną mnie do tyłu. Odskoczyliśmy do tyłu w samą porę dwie sekundy później zostałaby z nas mokra plama. Biegłam z Albertem do ogrodzenia, gdy usłyszałam rżenie Rosy odwróciłam głowę i zobaczyłam jak zakręca i kieruje się na Pole, ale w samą porę nauczyciel pociągnął ją za sobą i przeskoczyła ogrodzenie. Poczułam nagle, że tracę równowagę i upadam na piasek. Próbowałam wstać, ale nie mogłam zrozumiałam w jednej chwili, że noga wpadła mi pod korzeń i że jeśli się stąd nie wydostanę zostanie zemnie plama. Albert po kilku sekundach zorientował się, że zanim nie biegnę, a ja zobaczyłam pędzącą na mnie Rosę w tej chwili zobaczyłam, że Pola jest ubrana tak samo jak ja i domyśliłam się, że myśli, że ja to Pola i próbuje mnie atakować. Zdążyła to pomyśleć, gdy nagle przede mną stanęła dęba Rosa, jej nogi uderzyły o ziemie parę centymetrów od moich, zrozumiałam, że już pomnie i czekałam na przeszywający ból zdążyłam jednak spojrzeć Rosie w oczy i ku mojemu zdziwieniu przestała mnie atakować a zarżała cichutko jakby chciała powiedzieć „przepraszam myślałam, że to ona”. Poczułam jak delikatnie dotyka mnie swoimi chrapami i szturcha żebym wstała. Powoli wstałam i pogłaskałam ją między oczami, zaczęłam się powoli wycofywać do bramy, a ona pogalopowała w innym kierunku. Gdy wyszłam poczułam mocny uścisk Alberta.
-Myślałem się, że już po tobie.- Usłyszałam od chłopaka wydawało mi się, że zaraz się rozpłacze.
- Na szczęście nic ci nie jest.- Zdążył powiedzieć, gdy ja poczułam przenikliwy ból w prawej dłoni, że aż się skrzywiłam.
-Co się stało? -Spytał chłopak i aż podskoczył, gdy mu pokazałam rękę całą czerwoną od krwi.
-Rosa ci to zrobiła?
- Nie
- A kto?
- Pola chciała uderzyć batem Rosę za to, że przyśpieszyła, choć sama ja zachęcała do szybszego biegu. Nie mogłam na to patrzeć i chwyciłam bat, kiedy był już w ruchu i walnął mnie w dłoni, ale go złapałam.- Opowiedziałam wszystko chłopakowi.
-Moja ty bohaterko.- Rzekł i przytulił się do mnie. Po chwili usłyszeliśmy ja ktoś idzie w naszą stronę, więc spojrzeliśmy w tamtym kierunku i zobaczyliśmy jak Pan Łukasz z miną nie do opisania i Pola z uśmiechem na twarzy idą w naszą stronę. Stanęłam obok Alberta a on objął mnie.
- Co ty sobie myślałaś? –Powiedział pan Łukasz, gdy doszedł do nas.
-Ja?
-Nie Święty Mikołaj.-Powiedział z sarkazmem w głosie.
- Ten koń mógł was zabić! –Kontynuował.
- Panu chyba coś się w głowie poprzewracało! – Wrzasnęłam żeby go przekrzyczeć.
-Czemu?- Powiedział ze zdziwieniem.
-Ona katowała tą klacz. Biła ja batem za każde przyśpieszenie biegu, a sama ją zachęcała żeby przyśpieszał.-Instruktor zbladł i odwrócił się do Poli
-Czy to prawda?-Zapytał stanowczym tonem.
-Nic mi nie udowodnicie.- Powiedziała śmiejąc się Pola.
-Marsz ze mną do dyrektorki.- Powiedział wskazując budynek główny gdzie jest Gabinet Nory.
- A wam nic nie jest?- Spytał kontynuując. Już miałam powiedzieć nie, gdy ból znowu dał się we w znaki.
- Mam ranę na dłoni od bata, ale to chyba nic poważnego.- Odpowiedziałam.
- Pokaż. – Powiedział łagodnie pan Łukasz. Zawahałam się, ale po chwili dodał.
-Nie odgryzę ci jej- zaśmiał się a ja wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
Obejrzał ją dokładnie i powiedział.

- Idźcie do siodlarni i na mnie poczekajcie.-Oznajmił a sam poszedł z Polą do Nory.
Dzisiaj krótko, ale postaram się to nadrobić. Moja koleżanka przysłała mi link do filmików Jessa D. z Nalant. On jest wspaniały obejrzyjcie koniecznie chyba że już znacie. https://www.youtube.com/watch?v=dHI0FbBp2hg&list=UUU1gdb48_BAuHKvuzx2h0-w Papaty 

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 10

Po przyjściu na miejsce okazało się, że dołącza do nas nowy instruktor jazdy.
- W tym tygodniu grupa zaawansowana będzie miała ćwiczenia na parkurze i ujeżdżalni, a przez to, że pani Paulina nie wróci z pokazu przedstawiam wam pana Łukasza- Przedstawiła nam go Nora.
Gdy tylko wyszedł z cienia zobaczyłam ciemnego bruneta z niebieskimi oczami, dość wysokiego.
- Pan Łukasz będzie uczył jazdy... – W tym momencie zawiesiła głos i przejechała oczami po obozowiczach.
-...Zamiast pani Pauliny– Skończył pan Łukasz
-No dobrze a teraz się zbierać, a i jeszcze Sara i Albert do mnie poproszę na chwilę.
- Będziemy na stołówce jakby, co- poinformowała mnie Lena
- OK.
Byłam cała w skowronkach i nic i nikt nie zdoła mi popsuć humoru.
- Chcecie uczestniczyć w ostatniej lekcji na dziś? Zapytała nas Nora.
- Z miłą chęcią.- Powiedział Albert
- Jasne.
- No to raz dwa na koń.- Oznajmiła z uśmiechem Nora.
Poszłam z Albertem do pokoju. Gdy wychodziłam do pokoju zobaczyłam jak biegła do mnie Lena i krzyczała.
- Chodź szybko... ktoś jeździ na... Rosie na rolkrurze.- Powiedziała cała zdyszana.
- Co?!?!?!? I kto na niej jeździ?!!!???!!!
- Pola!!! Wysyczał przez zęby.
- O nie! Teraz będzie miała ze mną do czynienia.- Krzyknęłam i pobiegłam w stronę stajni, a Lena udała się do Dagmary.
Pobiegłam na ujeżdżalnie. Stanęłam jak wryta przed bramą ujeżdżalni. Pola lonżowała Rosę bijąc ją batem za każde wyrwanie do przodu a sama ją zachęcałaby biegła szybciej, a na ogrodzeniu wisiało siodło i ogłowie.Rosa miała całą szyję w pianie tak samo jak pysk.
Otworzyłam bramę i wleciałam jak pocisk na parkur.
-Zostaw nią!
-Wszyscy mówią, że jest jakimś diabłem, że nie pozwala się dosiąść i lonżować a teraz chodziła pode mną jak aniołek i patrz jak świetnie radzi sobie na lonży. – Powiedziała Pola śmiejąc mi się w twarz.
-Zostaw ni...-Nie dokończyłam, bo widziałam jak Pola unoś rękę z batem i ma zamiar nim uderzyć Rosę. Nie myśląc, co robię rzuciłam się w jej kierunku i w ostatniej chwili złapałam bat, który z świstem przedzierał powietrze. Ścisnęłam go tak mocno, że nie czułam jak krew zaczyna wydobywać się z rany, którą zrobił bat.
- Puść ją!!!- Krzyknęłam
- Jak będę chciała to ją puszczę a teraz puść bat.
- Ani mi się śni.
Rosa widząc, że Pola jej nie uderzy postanowiła zaatakować. Zaczęła galopować w naszym kierunku. To działo się jak w zwolnionym tempie. Rosa biegła szalonym galopem na nas a my stałyśmy jak wryte nie mogąc się ruszyć nasze nogi stały się jak z betonu.

Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze. Cieszę się że aktywność wzrosła. Prawdopodobnie w weekend dodam dwa rozdziały. Mam do was pytanie czy ktoś z was był na obozie w stajni "Cavaletto" w Gawłowie za Nasielskiem ? Co o niej sądzicie i czy ktoś się tam wybiera i może przypadkiem na turnus III? http://www.cavaletto.info/news.php Papaty 

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 9

Albert zawrócił do siodlarni a ja poszłam do boksu Rosy.
- Co tam maleńka?-Zapytałam
Zarżała jakby mówiła ” wszystko dobrze”. Wtuliłam się w jej sierść i rozmyślałam o całym świecie. Po jakiś dwudziestu minutach wyszłam z boksu i zmierzałam do budynku, kiedy za rękę złapał mnie Albert.
- Pojedziemy konno czy wolisz iść pieszo?
- Konno.
- To leć po toczek, a ja wyprowadzę konię.
- Już lecę zawijam kiecę.
Po czterech minutach byłam z powrotem.
Rosa była wyprowadzona i czekała aż ją wyczyszczę. Albert zaczął czyścić Grajka. Po jakiś trzydziestu minutach wyjeżdżaliśmy ze stajni.
- No to w drogę.
- A właściwie, dokąd jedziemy?
- Na łąkę.
- Którą?
- Zobaczysz.
Po dwudziestu minutach wjeżdżaliśmy pod stromą górkę. Widok, który ujrzałam był wart swojej ceny. Byliśmy na najwyższym punkcie w okolicy było stamtąd widać całą okolicę.
- Jesteśmy na miejscu.
- Wspaniały widok.
- Widzisz twoje czekanie zostało wynagrodzone.
Albert zsiadł z konia, po czym wyjął z plecaka koc i rozłożył go na trawie, i wyciągnął z plecaka butelkę wody i kanapki.
- Tylko tyle udało mi się wybłagać u kucharek-zaśmiał pokazując na rzeczy wyjęte z plecaka. Wrócił do siodła, do którego była przyczepiona torba, z której wyjął piłkę do siatkówki.
-Zagramy?
- Jasne.
Po półgodzinie padliśmy na koc. Chwilę leżeliśmy w milczeniu, po czym spojrzałam na niego. Albert patrzył mi prosto w oczy a ja czułam, że oblewają mnie rumieńce. Przysunął się do mnie przejechał mi ręką po twarzy i zbliżył swoje usta do moich i zaczął mnie całować.
- Saro zostałabyś moją dziewczyną?
- Tak. – Odpowiedziałam z całą pewnością.
Po czym znowu mnie pocałował. Później położyliśmy się na kocu. Przytuleni do siebie myśleliśmy o różnych sprawach. Po półgodzinie Albert wstał i zapytał czy wracamy a ja kiwnęłam głową zgadzając się z nim. Albert pozbierał rzeczy a ja poszłam po konie. Gdy wróciłam wszystko było spakowane.
- Ruszajmy.
- Dobrze.
Ruszyliśmy wolnym stępem, a potem kłusem aż wreszcie zagalopowaliśmy. To wspaniałe uczucie galopować na ukochanej klaczy u boku swojego chłopaka, ale nic nie trwa wiecznie po piętnastu minutach byliśmy z powrotem w stajni. Akurat trafiliśmy na porządki w stajni. Więc szybko zsiedliśmy z koni i do roboty. Po wyczyszczeniu Rosy, jej boksu i sprzętu trzeba było zamieści siodlarnie i korytarz.
Po wykonanej pracy Nora poprosiła nas o zebranie się w holu.
- Ciekawe, co chce ogłosić? – Powiedziała Dalia
- Może organizują jakiś konkurs?- Oznajmiła Lena
- Pośpieszmy się to się dowiemy. – Oznajmiłam
Bardzo, ale to bardzo was przepraszam że notka pojawiła się dopiero teraz. Maiłam za dużo na głowie w zeszłą niedziele odbieranie telefonów z za wczesnymi życzeniami, poniedziałek moje urodziny przyjmowanie gości, wtorek opóźnione życzenia.Środa sprawdzian z lektury, a w czwartek z historii. W piątek pakowanie się i wyjazd do taty. Sobota potrójna impreza (moje urodziny,brata ciotecznego i dziewczyny mojego taty) i dopiero teraz znalazłam czas żeby coś napisać. Postaram notkę dodać jeszcze jutro ale nie wiem nie wiem xD, a tu macie jeszcze bardzo fajną ukraińską piosenkę http://www.youtube.com/watch?v=JkIhqPFwyBQ. PaPa 

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 8

. Zasnęłam po jakiejś półtorej godzinie. Obudziłam się dopiero rano.
- Która godzina?
- Nie wiem. Padły nam komórki.
- O nie, jak my się skontaktujemy z Dagmarą?
- Nie wiem, ale chyba wiem, co zrobić by dotrzeć do stadniny.
- No mów.
- Masz igłę?
- Tak zawszę mam ją wpiętą w mankiet bluzki na wszelki wypadek.
- Daj mi ją, toczek, wodę i jakiś liść.
- Ok.
Za dwie minuty miał już wszystko na miejscu. Zaczął pocierać o igłą o magnes a potem wlał wodę do toczka i położył igłę na liść a potem na wodę.
- Jeśli dobrze pamiętam wyjechaliśmy ze stadniny w stronę zachodu więc musimy ustalić gdzie jest zachód i podążać w przeciwnym kierunku.
- Jesteś pewien?
- Nie do końca, ale trzeba spróbować dobrze?
- okay.
Igła zaczęła się ruszać aż w końcu wskazała północ.
- Jeśli tam jest zachód to musimy jechać w przeciwną stronę.
- Dobra teraz napójmy konie osiodłajmy je i w drogę. Jesteś głodny?
- Tak.
- Trzymaj.- Podałam mu ćwiartkę czekolady i pół kromki chleba.
- Dzięki. 
Po zjedzeniu maluśkiego śniadania zaczęliśmy przygotowywać się do drogi.
Ja zaczęłam czyścić konie zgrzebłem, które zabrałam na wszelki wypadek, a potem je osiodłałam. Albert w tym czasie pozbierał koce, śmieci i zasypał ognisko. Mój toczek nie wyschnął do końca, ale przeżyłam jechanie w mokrym toczkiem. Po pół godzinie ruszyliśmy w drogę.
- Mam nadzieje, że dobrze wszystko obliczyłeś.
- Ja też mam taką nadzieję.
Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do rzeki.
- Zatrzymajmy się konie muszą odpocząć


- Okay
Podczas odpoczynku rozmawialiśmy o wielu rzeczach takich jak na przykład gdzie mieszkamy i inne takie ceregiele. Okazało się, że Albert mieszka godzinę jazdy stąd. Po odpoczynku ruszyliśmy w dół rzeki gdzie rozdzielała się rzeka. Pół godziny później byliśmy na rozwidleniu rzeki. Postanowiliśmy pogalopować do stadniny. Gdy byliśmy na wysokości padoków na spotkanie wyszła nam Nora.
- Już jesteście. Wiecie jak my się martwiliśmy? No raz dwa z chodzić z koni.
- Z miłą chęcią. – Zaśmiał się Albert.
- Musimy zadzwonić do Dagmary i powiedzieć jej, że dojechaliście cali i zdrowi. - Oznajmiła
Po zatelefonowaniu do Dagmary. Nora uśmiechnęła się do nas i powiedziała
- Dajcie mi konie i raz dwa do pokoi się wykąpać, a potem przyjdźcie na stołówkę.
Po pół godzinie byliśmy na stołówce wykąpani i pachnący
- Teraz wasza grupa jest na wycieczce, więc wrócą gdzieś za jakieś pół godziny wy w tym czasie zjedzcie coś.
Już wychodziła, gdy nagle odwróciła się i powiedziała, że dziś mamy odwołane zajęcia żebyśmy odpoczęli po dwóch ciężkich dniach. Po jedzeniu poszłam z Albertem do stajni sprawdzić czy wszystko w porządku. Grajek i Piorun zadowoleni wcinali siano tylko Rosa była nieswoja i chodziła zaniepokojona po boksie, gdy weszłam zarżała na przywitanie, ale i tak była zaniepokojona, więc zastosowałam technikę T-Touch. Zaczęła się rozluźniać po piętnastu minutach spokojnie wcinała siano. Albert zaproponował żebyśmy przeszli się do parku, który był obok stadniny. Zgodziłam się bez wahania. Gdy byliśmy w parku usiedliśmy na ławce w cieniu wielkiego dębu.
- Saro...- Zaczął, ale skończył, bo zobaczył biegnące do nas Lenę i Dalie.
Obie rzuciły mi się na szyję, że o mało mnie nie przewróciły.
- Nic wam nie jest.
-Tak się martwiłyśmy, gdy Dagmara powiedziała, że nocujecie w lesie.
- Wszystko jest okay.
-Tak wszystko w porządku.
- Dagmara prosiła żebyście poszli do niej.
- Jest w stajni.
- No to chodźmy
-Musimy jeszcze iść na obiad.
- My już zjedliśmy obiad.
- Ok do zobaczenia
Poszliśmy do stajni. Dagmarę znaleźliśmy w siodlarni odkładała właśnie siodło Magika.
- Witajcie. Siadajcie. – Powiedziała pokazując dwa krzesełka przed stołem, a sama usiadła na taborecie za nim.
-W, jakich okolicznościach znaleźliście Rosę?
- Była uwięziona w zagrodzie zrobionej z gałęzi obwiązanych drutem kolczastym i miała związane nogi grubym sznurem.
- Ktoś ją uwięził.-Oznajmiła
- Ale kto?- Zapytaliśmy
- Tego właśnie musimy się dowiedzieć?
- Jak? - Zapytałam
- Obserwujcie obozowiczów, bo farmerzy z okolicznych farm mówią, że widzieli postać w wieku 10-17 lat, która jechała rano na koniu a za nią biegła Rosa. Czy macie jakieś przypuszczenia?
- Nie. – Oznajmił Albert.
- Ja też nie.- Powiedziałam
- No dobrze, ale bądźcie czujni, bo coś tu nie gra.
 Wyszliśmy z siodlarni zmyśleni.
- Chciałeś mi coś powiedzieć w parku?
- Tak to znaczy nie.
- No to tak czy nie?
- Wybierzemy się na piknik? I tak mamy cały dzień wolny.
- Dobrze.
- To ja pójdę do Dagmary a ty... masz półgodziny wolne.
- Oki.



Bardzo się cieszę ze 155 wejść, ale jeszcze bardziej się ciesze bo Koniowata dodała nowy rozdział, który jest super !!!