Obserwatorzy

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 8

. Zasnęłam po jakiejś półtorej godzinie. Obudziłam się dopiero rano.
- Która godzina?
- Nie wiem. Padły nam komórki.
- O nie, jak my się skontaktujemy z Dagmarą?
- Nie wiem, ale chyba wiem, co zrobić by dotrzeć do stadniny.
- No mów.
- Masz igłę?
- Tak zawszę mam ją wpiętą w mankiet bluzki na wszelki wypadek.
- Daj mi ją, toczek, wodę i jakiś liść.
- Ok.
Za dwie minuty miał już wszystko na miejscu. Zaczął pocierać o igłą o magnes a potem wlał wodę do toczka i położył igłę na liść a potem na wodę.
- Jeśli dobrze pamiętam wyjechaliśmy ze stadniny w stronę zachodu więc musimy ustalić gdzie jest zachód i podążać w przeciwnym kierunku.
- Jesteś pewien?
- Nie do końca, ale trzeba spróbować dobrze?
- okay.
Igła zaczęła się ruszać aż w końcu wskazała północ.
- Jeśli tam jest zachód to musimy jechać w przeciwną stronę.
- Dobra teraz napójmy konie osiodłajmy je i w drogę. Jesteś głodny?
- Tak.
- Trzymaj.- Podałam mu ćwiartkę czekolady i pół kromki chleba.
- Dzięki. 
Po zjedzeniu maluśkiego śniadania zaczęliśmy przygotowywać się do drogi.
Ja zaczęłam czyścić konie zgrzebłem, które zabrałam na wszelki wypadek, a potem je osiodłałam. Albert w tym czasie pozbierał koce, śmieci i zasypał ognisko. Mój toczek nie wyschnął do końca, ale przeżyłam jechanie w mokrym toczkiem. Po pół godzinie ruszyliśmy w drogę.
- Mam nadzieje, że dobrze wszystko obliczyłeś.
- Ja też mam taką nadzieję.
Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do rzeki.
- Zatrzymajmy się konie muszą odpocząć


- Okay
Podczas odpoczynku rozmawialiśmy o wielu rzeczach takich jak na przykład gdzie mieszkamy i inne takie ceregiele. Okazało się, że Albert mieszka godzinę jazdy stąd. Po odpoczynku ruszyliśmy w dół rzeki gdzie rozdzielała się rzeka. Pół godziny później byliśmy na rozwidleniu rzeki. Postanowiliśmy pogalopować do stadniny. Gdy byliśmy na wysokości padoków na spotkanie wyszła nam Nora.
- Już jesteście. Wiecie jak my się martwiliśmy? No raz dwa z chodzić z koni.
- Z miłą chęcią. – Zaśmiał się Albert.
- Musimy zadzwonić do Dagmary i powiedzieć jej, że dojechaliście cali i zdrowi. - Oznajmiła
Po zatelefonowaniu do Dagmary. Nora uśmiechnęła się do nas i powiedziała
- Dajcie mi konie i raz dwa do pokoi się wykąpać, a potem przyjdźcie na stołówkę.
Po pół godzinie byliśmy na stołówce wykąpani i pachnący
- Teraz wasza grupa jest na wycieczce, więc wrócą gdzieś za jakieś pół godziny wy w tym czasie zjedzcie coś.
Już wychodziła, gdy nagle odwróciła się i powiedziała, że dziś mamy odwołane zajęcia żebyśmy odpoczęli po dwóch ciężkich dniach. Po jedzeniu poszłam z Albertem do stajni sprawdzić czy wszystko w porządku. Grajek i Piorun zadowoleni wcinali siano tylko Rosa była nieswoja i chodziła zaniepokojona po boksie, gdy weszłam zarżała na przywitanie, ale i tak była zaniepokojona, więc zastosowałam technikę T-Touch. Zaczęła się rozluźniać po piętnastu minutach spokojnie wcinała siano. Albert zaproponował żebyśmy przeszli się do parku, który był obok stadniny. Zgodziłam się bez wahania. Gdy byliśmy w parku usiedliśmy na ławce w cieniu wielkiego dębu.
- Saro...- Zaczął, ale skończył, bo zobaczył biegnące do nas Lenę i Dalie.
Obie rzuciły mi się na szyję, że o mało mnie nie przewróciły.
- Nic wam nie jest.
-Tak się martwiłyśmy, gdy Dagmara powiedziała, że nocujecie w lesie.
- Wszystko jest okay.
-Tak wszystko w porządku.
- Dagmara prosiła żebyście poszli do niej.
- Jest w stajni.
- No to chodźmy
-Musimy jeszcze iść na obiad.
- My już zjedliśmy obiad.
- Ok do zobaczenia
Poszliśmy do stajni. Dagmarę znaleźliśmy w siodlarni odkładała właśnie siodło Magika.
- Witajcie. Siadajcie. – Powiedziała pokazując dwa krzesełka przed stołem, a sama usiadła na taborecie za nim.
-W, jakich okolicznościach znaleźliście Rosę?
- Była uwięziona w zagrodzie zrobionej z gałęzi obwiązanych drutem kolczastym i miała związane nogi grubym sznurem.
- Ktoś ją uwięził.-Oznajmiła
- Ale kto?- Zapytaliśmy
- Tego właśnie musimy się dowiedzieć?
- Jak? - Zapytałam
- Obserwujcie obozowiczów, bo farmerzy z okolicznych farm mówią, że widzieli postać w wieku 10-17 lat, która jechała rano na koniu a za nią biegła Rosa. Czy macie jakieś przypuszczenia?
- Nie. – Oznajmił Albert.
- Ja też nie.- Powiedziałam
- No dobrze, ale bądźcie czujni, bo coś tu nie gra.
 Wyszliśmy z siodlarni zmyśleni.
- Chciałeś mi coś powiedzieć w parku?
- Tak to znaczy nie.
- No to tak czy nie?
- Wybierzemy się na piknik? I tak mamy cały dzień wolny.
- Dobrze.
- To ja pójdę do Dagmary a ty... masz półgodziny wolne.
- Oki.



Bardzo się cieszę ze 155 wejść, ale jeszcze bardziej się ciesze bo Koniowata dodała nowy rozdział, który jest super !!!

2 komentarze:

  1. "(...) potem wlał wodę do toczka (...) Na całe szczęście mój toczek wyschnął do końca"
    To jest trochę sprzeczne, czyściła konie, nie wiem 10 minut, a toczki aż tak szybko nie wysychają.
    Jednak nie patrząc na tą drobną pomyłkę, bo fajny rozdział.
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ciekawy blog dla wielbicieli koni :)
    zapraszam na mój blog :)
    http://eyes-zuzi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń