-A, co z Rosą? –Spytałam.
- Nic jej się nie stanie, jeśli wybiega i przy okazji ochłonie trochę.
- Dobrze.
Po piętnastu minutach byłam z Albertem w siodlarni.
- Ciekawe, dlaczego na ciebie tak naskoczył.-Rozmyślał Albert.
- Nie wiem, ale na pewno naopowiadała mu coś Pola.- Oznajmiłam
- Pewnie masz racje.- Powiedział i przyciągnął mnie do siebie i pocałował
a ja poczułam motylki w brzuchu. W tej chwili do siodlarni wszedł pan Łukasz. –
Przepraszam gołąbeczki, ale gołąbeczce trzeba opatrzyć skrzydło.- Powiedział
śmiejąc się.
– Nic się niestało.- Powiedzieliśmy jednocześnie, a pan Łukasz podszedł
do apteczki i wyjął z niej: bandaż, wodę utlenioną i waciki. Powiedział potem
do Alberta.
-Niech gołąb się nie martwi, ja zajmę się gołębicą, a niech sam idzie
siodłać konia, bo niestety z gołębicą już dziś nie pojeździ.
-Trzymam za słowo.- Powiedział i wychodził, gdy rzucił mi tęskne
spojrzenie.
- Usiądź proszę. – Powiedział pan Łukasz i wskazał na krzesełko.
- Chciałam pana zapytać o jedno. Czy mogę?- Zapytałam.
- Po pierwsze nie żaden pan tylko Łukasz, po drugie już spytałaś, po
trzecie tak możesz pytać, a po czwarte nie ruszaj się.
-Czemu pan na mnie tak naskoczył przy bramie na...- Nie dokończyłam, bo
właśnie Łukasz polał mi na dłoń wodę utlenioną.
- Wiem, przepraszam po prostu ta dziewczyna naopowiadała mi
bzdur.-Oznajmił
- Co na opowiadała?
-Że ćwiczyła z klaczą a ty wparowałaś na czworobok i zaczęłaś wymachiwać
batem i płoszyć klacz aż, kiedy ona się zerwał i... dalej sam widziałem.
Naprawdę ze szczerego serca przepraszam po prostu nie lubię osób, które
zachowują się jak jakieś lalki.
- Nic się nie stało, a tak w ogóle to trzeba przyprowadzić Rosę do boksu.
-Teraz ja mam do ciebie pytanie. Dlaczego ta klacz najpierw cię zaatakowała
a potem traktowała jak przyjaciela?-Zapytał
- Mam, co do tego podstawy żeby sądzić, że na początku wzięła mnie za
Pole, bo byłyśmy tak samo ubrane i po prostu broniła się żeby jej znowu nie
uderzyć, a potem zobaczyła moją twarz i uspokoiła się.
-Aha.- Powiedział instruktor i zaczął wiązać mi pętelkę na końcu bandaża.
- Czy jutro będę mogła jeździć ?- zapytałam
- Tak tylko najlepiej jakbyś założyła rękawiczkę.
-Dobrze. Pomożesz mi przyprowadzić Rosę?
- Dobrze.
Po kilku minutach byłam przed bramą z uwiązem w reku i
pewnym krokiem weszłam na ujeżdżalnie i głośno zagwizdałam i stąd ni zowąd usłyszałam stent kopyta a potem ujrzałam moją kochaną klaczkę. Stanęła przede mną w nadziei że coś jej przyniosłam. Nie myliła się miałam całą kieszeń
wypchaną od kostek cukru przez miętówki aż do kawałka marchwi.
Dałam jej smakołyk i przypięłam uwiąz do kantaru. Szłam
powoli i dawałam jej co chwila smakołyk, udało nam się w ten sposób dojść do
boksu bez szwanku.Wychodziłam ze stajni kiedy instruktor zatrzymał mnie i
spytał.
- Saro pomogłabyś mi nosić pudła z samochodu i przyczepy.
- Tak z chęcią- ale w głębi byłam tak zmęczona że nie wiem.
- To chodźmy.- powiedział i poszedł na podjazd gdzie stał
czerwony pick-up z przyczepką załadowaną kartonami po brzegi.
- Weźmiesz te z auta są lżejsze.-oznajmił
-Dobrze.
Wzięłam pierwsze pudło i poszłam za Łukaszem do
odnowionego pokoju na strychu stajni.
- Połóż je w tamtym rogu.-Rozkazał.
- Tak jest kapitanie.-Powiedziałam i zasalutowałam, a on
odwrócił się i uśmiechnął.
Poszłam do samochodu po resztę pudeł. Było ich około
dwunastu więc miałam sześć kursów z samochodu na strych i z powrotem. Zajęło mi
to około dwudziestu minut.Łukasz powiedział że mogę już iść.Wracałam przez stajnie gdy, zobaczyłam jak pani Kasia i Ada sprzątają puste boksy.
-Pomóc panią ?- spytałam
-Nie trzeba to już ostatni.- odpowiedziała pani Kasia.
-Nowe konie przyjeżdżają ?- spytałam zainteresowana porządkami.
-Niestety nie możemy nic więcej powiedzieć rozkaz siły
wyższej.-powiedziała tym razem pani Ada i obie uśmiechnęły się do mnie.
Wiedząc że nic więcej się nie dowiem poszłam do pokoju.Gdy
wchodziłam zobaczyłam jak Pola pakuje swoje rzeczy.
- Mój tata ma zamiar kupić Rosę.- oznajmiła śmiejąc się
na cały głos.
Przepraszam was bardzo, ale to bardzo że pojawiła się jedna nota zamiast dwóch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz