Obserwatorzy

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 7

- Teraz sam nie wiem powinniśmy byś już na rozwidleniu lub słyszeć rzekę.
-Zatrzymajmy się ty zadzwonisz do Dagmary a ja dam koniom wody.
Tak żeśmy uczynili a że była już godzina ósma wieczór zaczęło się ściemniać, co mnie zaniepokoiło.
- Musimy tu zostać. – Powiedział trochę blady Albert.
-Co?!?!
- Nie możemy zapuszczać się dalej z Rosą przenocujemy tu a najwyżej jutro ruszymy dalej. Ile i co mamy w zapasach?
- Ja mam butelkę wody, pół czekolady, dwie kanapki, dwa koce, trochę smakołyków dla koni i latarkę.-Oznajmiłam
 - A ja mam dwie butelki wody, jedną kanapkę, apteczkę, linkę, kantar, koc, derkę, latarkę i garstkę smakołyków.
- Ja zajmę się końmi a ty noclegiem.
- Dobrze.
Zrobiliśmy listę, kto co robi na mojej komórce.


1 Zbudować prowizoryczną zagrodę
2 Rozsiodłać konie
3 Napoić konie
4 Pójść po chrust
5 Zrobić ognisko
6 Ułożyć posłania
7 Nakarmić konie
8 Zjeść coś

Poszłam poszukać gałęzi na zagrodę. Znalazłam trzynaście porządnych gałęzi, z których dziesięć wykorzystaliśmy do zagrody a z reszty zrobiliśmy stojak na opał do ogniska, wokół  którego później zrobimy okrąg z kamieni. Następnie poszłam do plecaka Alberta i wyjęłam uwiąz i kantar, po czym rozsiodłałam Grajka i założyłam mu kantar, po czym wpuściłam go do zagrody i tak samo postąpiłam z Piorunem, ale niestety nie miałam żadnego kantaru, więc musiałam mu zdjąć ogłowie co mogło nie być najlepszym pomysłem. Z mojego toczka zrobiliśmy wiadro, z którego konie piły wlaną wodę. Po załatwieniu tych spraw zabraliśmy się za nocleg dla nas. Albert w tym czasie poszedł po chrust na ognisko później ułożyliśmy okrąg, w którym po układaliśmy go. Koce ułożyliśmy przy ognisku. Po rozeznaniu się okazało się, że musimy się z końmi podzielić kolacją. Każdy z koni dostał po kromce chleba i garstce smakołyków. A nam został chleb z żółtym serem i półtorej butelki wody.
- Zjedź ostatnią kromkę.-Powiedział Albert podając mi chleb.
- Wiesz zostawmy go na jutro – zadeklarowałam
- Ok.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy do momentu, kiedy zrobiło mi się zimno i bez żadnego słowa przysunęłam się do Alberta i oparłam głowę o jego ramię, a on nie protestował. Nawet nie wiem, kiedy usnęłam. W nocy śnił mi się straszny koszmar, była w nim mama, która szła ze mną do stadniny pojeździć na Rosie próbowałam do niej mówić, ale ona nic nie rozumiała. To okropne widząc płomienie, które trawią stadninę, w której jesteś z mamą ty się wydostaniesz a ona nie. Obudziłam się w środku nocy, cała drżąca Albert siedział przymnie i mówił coś do mnie po kilku chwilach zrozumiałam, co mówił.
- Saro wszystko dobrze? Krzyczałaś przez sen.
- Tak to był koszmar widziałam dzień pożaru w stadninie, w której moja mama pracowała i zginęła –powiedziałam cała drżąc
Okrył mnie kocem i przytulił zaczęłam się powoli uspokajać, ale w ciąż w głowie miałam obraz mamy biegnącej do stajni ratować konie przed ogniem. 
 Jest mi trochę przykro z powodu braku komentarzy (nie licząc Spirit, która raz skomentowała ), ale nie wierzyłam że ktoś będzie te moje bazgroły, ale dziękuje za 140 wejść. Pa pa 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz