Boks Rosy był otwarty na oścież a jej
tam niebyło. Czym prędzej pobiegłam po pani Dagmary. Byłam już na schodach,
kiedy zobaczyłam, że rozmawia z jakąś obozowiczką. Gdy opowiedziałam jej o
wszystkim była strasznie blada.
- Zawołaj Alberta, Lenę, Dalie i
Filipa i raz dwa pod moim pokojem.
-Już idę.
Dagmara pobiegła do pokoju dyrektorki
obozu, a ja popędziłam po resztę.
Gdy byliśmy już pod pokojem
instruktorów otworzyła nam Dagmara i kazał usiąść przy stole. Leżała tam mapa
podzielona na trzy obszary.
- Pani Eleonora pozwoliła mi i pani
Kasi oraz pani Adzie razem z wami przeszukać wyznaczone obszary w poszukiwaniu
Rosy. No dobrze rozplanowaliśmy to tak, że zostaniecie podzieleni w pary i
dołączy do was jeden instruktor i pojedziecie na wyznaczony obszar...- Nie dokończyła,
bo Dalia jej przerwała
- Ale nas jest tylko pięcioro.-Oznajmiła
jej Dalia.
- Wiem, wiem dojdzie do was Alan z
grupy 2. A więc kontynuując pani Kasia z Dalią i Filipem pojadą na stare pola w
okolicy farmy pana Rita. Pani Ada z Leną i Alanem pojadą do wzniesień za starą
kopalnią, a ja z Sarą i Albertem pojedziemy wzdłuż rzeki.Za dziesięć minut
proszę byś w stajni, w strojach jeździeckich i proszę wziąć wodę, czekoladę,
latarki, koce i komórki, a ja zorganizuję kanapki i mapy.-Oznajmiła Dagmara.
Czym prędzej popędziłam do pokoju
wzięłam rzeczy i po czterech minutach byłam w stajni tam już czekała pani Ada i
Kasia. Pani Kasia powiedziała żebym wzięła Pioruna, bo Carmen ma prawdo
podobnie naciągnięte ścięgno. Raz, dwa wyczyściłam go i osiodłałam. W tej
chwili reszta weszła do stajni z panią Dagmarą.
- Proszę pani czy trzeba coś jeszcze wziąć?-Zapytałam
- tak każda grupa bierze ze sobą
kantar, linkę, derkę, smakołyki, apteczkę i środki uspokajające. –Powiedziała
- Pojdę do siodlarni po te
rzeczy.-Powiedział..
Chłopak, który wyszedł właśnie z boksu Libry
wynosząc cały zestaw do czyszczenia.
-dobrze. To jest Alan – przedstawiła nam
go trenerka
-cześć!-Powiedział
Hej!-Odpowiedzieliśmy jednym chórem.
Po dwudziestu minutach mogliśmy
wsiadać na konie. Każda z grup pojechała w inną stronę. Jechałam bardzo spięta
i myślałam ciągle o Rosie.
Gdzie jest? Czy ją znajdziemy? Czy
jest ranna? Kto ją wypuścił? Gdzie w nocy była Pola?
Nagle Piorun potknął się a ja
wyrwałam się jak ze snu. Gdy dotarliśmy do rzeki zaproponowałam żebym ja z
Albertem przejechała na drugą stronę i skierowali się w prawą odnogę rzeki a
instruktorka w lewą. Zgodziła się pod warunkiem, że co pół godziny będziemy jej
puszczać sygnał na komórkę. Po rozwidleniu się rzek wjechaliśmy w gęsty las.
-Wszystko w porządku? Wyglądasz na
strasznie zamyśloną.
-Nie nic nie jest w porządku
strasznie się martwię o Rosę.
-Nie martw się znajdziemy ją.
Obiecuję.
Spojrzałam na niego ukradkiem, a on w
tej samej chwili się na mnie popatrzył i uśmiechnął się już miałam coś powiedzieć,
gdy nagle coś usłyszałam. Zatrzymałam Pioruna i nasłuchiwałam.
- Co jest? – Zapytał Albert
zatrzymując Grajka
- Usłyszałam jakby rżenie konia, ale
może mi się wydawało jestem pewnie przewrażliwiona...
Nie dokończyłam zdania, gdy znowu to
usłyszałam i bez namysłu pogalopowałam w stronę tego dźwięku, gdy byłam już na
miejscu zobaczyłam Rosę próbującą wydostać się z uścisku linki powiązanej na
jej nogach i prowizorycznie zrobionej zagrody oplecionej drutem kolczastym.
Zsiadłam z Pioruna i przywiązałam go do drzewa. Powoli zbliżałam się do Rosy
złapałam ją za kantar i zaczepiając go o linkę przywiązałam ją do belki, a
potem powoli i spokojnie próbowałam ją oswobodzić z linki na nogach. Powoli ją
zdjęłam i odrzuciłam gdzieś na bok. Podeszłam do Pioruna żeby wyjąć apteczkę,
bo Rosa miała rany po bokach przez drut kolczasty.
-Albert pomożesz mi?
- Jasne! W czym ci pomóc?
-Karm ją smakołykami a ja
zdezynfekuje rany.
-Ok.
Wszystko poszło dobrze i szybko po
zdezynfekowaniu ran Albert zadzwonił do pani Dagmary i poinformował gdzie
jesteśmy i że ją znaleźliśmy.
Zajęłam się w tym czasie ogrodzeniem.
Było strasznie oporne, ale po jakimś dwunastym razie udało mi się je rozwalić.
Poszłam po derkę i wodę.
Okryłam Rosę derką i dałam jej wodę.
Rosa była strasznie spięta, więc zaczęłam stosować technikę T-Touch, która ją
trochę odprężyła.
-I, co możemy ruszać? Mamy się spotkać
z Dagmarą na rozwidleniu rzek.
- Możemy ruszać tylko powoli dobrze?
-Ok.
Poszłam po Rosę odwiązałam ją i
podałam linkę Albertowi żeby ją przytrzymał a ja w tym czasie wsiadłam, po czym
wzięłam od niego linkę ruszyliśmy stępem w stronę, z której przyjechaliśmy(wtedy nam się tak wydawało). Po
godzinie jazdy wydawało mi się, że coś jest nie tak.
-Albert jedziemy w dobrym kierunku?Więc tak wiem że żadna instruktorka by ich sama nie puściła, ale to jest wymysł mojej wyobraźni i nic tego nie zmieni. Czekam cały czas na komentarze. Jeśli jest ktoś chce przeczytać więcej niż na razie jest na blogu, pisać w komentarzach. Buziaki <3