Albert zawrócił do siodlarni a ja poszłam do boksu Rosy.
- Co tam maleńka?-Zapytałam
Zarżała jakby mówiła ” wszystko dobrze”. Wtuliłam się w jej sierść i rozmyślałam o całym świecie. Po jakiś dwudziestu minutach wyszłam z boksu i zmierzałam do budynku, kiedy za rękę złapał mnie Albert.
- Pojedziemy konno czy wolisz iść pieszo?
- Konno.
- To leć po toczek, a ja wyprowadzę konię.
- Już lecę zawijam kiecę.
Po czterech minutach byłam z powrotem.
Rosa była wyprowadzona i czekała aż ją wyczyszczę. Albert zaczął czyścić Grajka. Po jakiś trzydziestu minutach wyjeżdżaliśmy ze stajni.
- No to w drogę.
- A właściwie, dokąd jedziemy?
- Na łąkę.
- Którą?
- Zobaczysz.
Po dwudziestu minutach wjeżdżaliśmy pod stromą górkę. Widok, który ujrzałam był wart swojej ceny. Byliśmy na najwyższym punkcie w okolicy było stamtąd widać całą okolicę.
- Jesteśmy na miejscu.
- Wspaniały widok.
- Widzisz twoje czekanie zostało wynagrodzone.
Albert zsiadł z konia, po czym wyjął z plecaka koc i rozłożył go na trawie, i wyciągnął z plecaka butelkę wody i kanapki.
- Tylko tyle udało mi się wybłagać u kucharek-zaśmiał pokazując na rzeczy wyjęte z plecaka. Wrócił do siodła, do którego była przyczepiona torba, z której wyjął piłkę do siatkówki.
-Zagramy?
- Jasne.
Po półgodzinie padliśmy na koc. Chwilę leżeliśmy w milczeniu, po czym spojrzałam na niego. Albert patrzył mi prosto w oczy a ja czułam, że oblewają mnie rumieńce. Przysunął się do mnie przejechał mi ręką po twarzy i zbliżył swoje usta do moich i zaczął mnie całować.
- Saro zostałabyś moją dziewczyną?
- Tak. – Odpowiedziałam z całą pewnością.
Po czym znowu mnie pocałował. Później położyliśmy się na kocu. Przytuleni do siebie myśleliśmy o różnych sprawach. Po półgodzinie Albert wstał i zapytał czy wracamy a ja kiwnęłam głową zgadzając się z nim. Albert pozbierał rzeczy a ja poszłam po konie. Gdy wróciłam wszystko było spakowane.
- Ruszajmy.
- Dobrze.
Ruszyliśmy wolnym stępem, a potem kłusem aż wreszcie zagalopowaliśmy. To wspaniałe uczucie galopować na ukochanej klaczy u boku swojego chłopaka, ale nic nie trwa wiecznie po piętnastu minutach byliśmy z powrotem w stajni. Akurat trafiliśmy na porządki w stajni. Więc szybko zsiedliśmy z koni i do roboty. Po wyczyszczeniu Rosy, jej boksu i sprzętu trzeba było zamieści siodlarnie i korytarz.
Po wykonanej pracy Nora poprosiła nas o zebranie się w holu.
- Ciekawe, co chce ogłosić? – Powiedziała Dalia
- Może organizują jakiś konkurs?- Oznajmiła Lena
- Pośpieszmy się to się dowiemy. – Oznajmiłam
Bardzo, ale to bardzo was przepraszam że notka pojawiła się dopiero teraz. Maiłam za dużo na głowie w zeszłą niedziele odbieranie telefonów z za wczesnymi życzeniami, poniedziałek moje urodziny przyjmowanie gości, wtorek opóźnione życzenia.Środa sprawdzian z lektury, a w czwartek z historii. W piątek pakowanie się i wyjazd do taty. Sobota potrójna impreza (moje urodziny,brata ciotecznego i dziewczyny mojego taty) i dopiero teraz znalazłam czas żeby coś napisać. Postaram notkę dodać jeszcze jutro ale nie wiem nie wiem xD, a tu macie jeszcze bardzo fajną ukraińską piosenkę http://www.youtube.com/watch?v=JkIhqPFwyBQ. PaPa
Zazdroszczę talentu do pisania ;X Świetne *.*
OdpowiedzUsuńObserwuję i liczę na rev ; )
dajzsiebiewszystkox3.blogspot.com
Bardzo fajny rozdział, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział